sobota, 14 lipca 2012

3. Część 1

Wbiegła zdyszana do domu. Zdyszana jakby ktoś ją gonił. Jednak nikt czegoś takiego nie zrobił, tylko pewna osoba za nią szła. Cały czas ją obserwowała. Postanowiła mu uciec, ale ten ktoś i tak ją dogonił.
Zamknęła drzwi na klucz, a wtedy usłyszała lekki głos z drugiego pokoju. Oczywiście to była Nana.
- Tiffany? To ty?
- Tak, tak. To ja, już do ciebie idę – odpowiedziała trochę przestraszonym głosem, po czym ściągnęła buty i poszła do salonu.
Usiadła na kanapie obok Nany i zaczęła patrzeć co czyta. ‘’ Jak zwykle coś o wampirach ‘’ pomyślała Tiff przewracając oczami. Odwróciła się w stronę okna, żeby jej przyjaciółka nie widziała w jakim jest stanie. Była cała roztrzęsiona.
- No więc.. – zaczęła mówić Nana odkładając książkę na bok – Jak było na imprezie?
Tiff nic nie odpowiedziała. Siedziała cicho jak mysz pod miotłą, więc jej przyjaciółka złapała ją za ramię i odwróciła w swoją stronę. Zobaczyła w jej oczach strach, jeszcze nigdy takiego nie widziała. Nana szybko zapytała czy coś się stało.
- Nie. Znaczy tak. Znaczy. Jezu. Jakiś koleś za mną szedł aż do domu, próbowałam go zgubić, ale mi się to nie udało. Nawet nie wiesz jak się bałam. Myślałam, że złapię mnie za rękę i zaprowadzi w krzaki. Nigdy się tak nie bałam, nigdy..
Jej przyjaciółka przytuliła się do niej i powiedziała, że może tylko mieszka gdzieś obok albo szedł do znajomego. Tiffany odepchnęła ją od siebie i zaczęła znowu jej tłumaczyć :
- Nie. Gdybyś widziała to co ja, to byś tak nie mówiła. A w ogóle, zauważyłam, że to powtarza się zawsze jak wracam skądś w nocy. Jednak.. nigdy nie widziałam go w dzień. Nigdy.. – powiedziała Tiff wstając z kanapy i podchodząc do okna.
Zobaczyła, że za ogrodzeniem stoi ten sam chłopak. Oczy świeciły mu się na czerwono co spodobało się jej. Miał ubrany kaptur, ale było widać jego małe, lekko sine usta. Grzywka delikatnie opadała mu na oczy. Czuła na sobie jego spojrzenie. Jego ‘’ zabójcze ‘’ spojrzenie. Tiffany patrzyła się na niego przez jakiś czas. Niczego nie słyszała. Chwilami nawet uśmiechała się do niego, jakby się w nim zauroczyła.
‘’ STOP! Przestań! Przecież nie zauroczysz się w chłopaku który cię prześladuje! ‘’ zaczęła w myślach do siebie krzyczeć. Pokręciła przy tym głową jak pies, który był mokry i chciał się otrzepać. Odwróciła się w stronę Nany, powiedziała ‘’dobranoc’’ i poszła się przebrać w pidżamę. Gdy to zrobiła popatrzyła się na plakat, który miała powieszony na ścianie obok łóżka. Był na nim HeeCheol z Ze:A. Uśmiechnęła się do niego, szepnęła ‘’Miłych snów’’ i położyła się do spania. Szybko zapadła w sen.
W nocy obudziło ją coś. Usłyszała jakieś kroki i zamykanie drzwi. Chociaż bardzo się bała, otworzyła oczy żeby zobaczyć co to. Wszystko widziała przez mgłę. Jednak jej oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Wzdrygnęła się. Ukazała jej się jakaś postać siedząca na krześle. Miała już zacząć krzyczeć gdy osoba zakryła jej usta.
- Ciii. Nie krzycz. Nie zrobię ci nic złego. Obiecuję – powiedział znajomy głos.
Tiffany pokiwała głową, a chłopak – było słychać po głosie – zdjął rękę z jej ust.
- Dobra. Skąd się tutaj wziąłeś? – zaczęła mówić dziewczyna.
- Hmm. Kiedy rodzice się bardzo kochają, przychodzi taki mome….. – zaczął tłumaczyć jej. Wiedział, że nie o to jej chodzi, ale lubił denerwować ludzi.
- Nie chodzi o to tumanie! – krzyknęła. Wiedziała, że źle zrobiła. Nana mogła się obudzić. Jednak nic takiego nie zrobiła. Pewnie śniła, że bierze ślub z Yesung’iem..
- Dlaczego przyszedłeś tutaj do mnie i w jaki sposób. W ogóle, dlaczego akurat do mnie?
Tiffany zobaczyła jak czerwone oczy chłopaka patrzą się na nią. Już wiedziała, że to ten koleś co ją śledził.
- Słuchaj. Jestem, bo tak mi się podoba. Wszedłem normalnie. Przeskoczyłem przez ogrodzenie i otworzyłem zamek. Masz marną ochronę domu. Hmm, jestem w twoim pokoju, bo od dłuższego czasu interesuję się tobą, a na razie dowiedziałem się tylko tyle, że jesteś urocza – powiedział uśmiechając się do dziewczyny i podchodząc do niej.
Tiffany lekko się odsunęła.
- Ah tak. To czemu nie podejdziesz i nie zagadasz jak normalny chłopak, tylko będziesz się do mnie zakradał w nocy? – zdenerwowała się Tiff.
- To nie takie łatwe, wiesz? Podejść do osoby, która Ci się podoba. Nie jestem normalnym chłopcem, ja jestem facetem i jestem inny niż reszta.
- Ha. Ja ci się podobam? Haha. Okey, spoko. Niby czemu jesteś inny? Nie rozumiem. W ogóle, mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Powiem, jak nikomu nie powiesz. Okey?
- Obiecuję.
- Więc… ja jestem.. jeden z członków Ze:A. Heecheol. Znaczy, były członek.
Po słowie ‘’ HeeCheol ‘’ Tiff zaniemówiła. Wpatrywała się w niego jakby był Bogiem. Czuła, że po policzku spływa jej łza, ze szczęścia. Nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili otrząsnęła się.
- Jak to były członek? – zadziwiła się i to bardzo.
- Tak. Musiałem, nikt o tym nie wie, prócz ciebie. No i całej rodziny Star Empire. Wzięli mojego sobowtóra. Masz nikomu nic nie mówić.. czuję, że jesteś inna i można tobie zaufać.
Dziewczyna pokiwała tylko głową i zapytała jaki miał powód.
- Dowiesz się w swoim czasie. Jutro będę w barze EGO. Jeśli możesz to przyjdź.
Po tych słowach chłopak podszedł do niej, pocałował ją. Tiff w tym momencie się przebudziła.
- Uhh, to tylko sen, ale na serio, realistyczny – powiedziała po czym dalej poszła spać.

1 komentarz:

  1. Czuję się fajna, bo wcześniej czytałam już to opko~
    I jak wiesz podoba mi się.
    Serio piszesz lepiej niż kiedyś. Oby tak dalej~
    Weny~~

    OdpowiedzUsuń